Lubię czasem popracować w kawiarni. Oczywiście nie mam na myśli szycia, ani prowadzenia bufetu 😉 tylko sprawy 'biurowe’. Wiecie – odpowiadanie na maile, robienie zakupów internetowych do pracowni, ploty z klientkami itd.
Do tego potrzebne jest miejsce, gdzie można posiedzieć w przyjemnej atmosferze, gdzie jest cicho, gdzie można napić się dobrej kawy lub herbaty i w spokoju ugrzęznąć przy komputerze.
Miejscem idealnie spełniającym te warunki w Dusznikach jest kawiarnia przy hotelu Werona. Przy tym wnętrza są na tyle przyjemne i przyjazne (świetne światło), że zamierzam być tam częstym gościem choćby z uwagi na możliwość robienia sesji torebkom – bo gdy na zewnątrz hula wiatr i jest hardcore’owo zimno, nie ma opcji na sesje plenerowe.
Dzisiejsze zdjęcia powstały właśnie tam.
Lubię zajęcia 'biurowe’ załatwić w takiej formie, a nie w domu, gdzie myśli uciekają do prania, czy kolacji, które powinnam zrobić, do głaskania się z Irą czy stosu książek do przeczytania, który mam na biurku. Zawsze to jakaś odmiana i nic mnie nie dekoncentruje.
W tej wyprawie towarzyszyła mi w roli 'modelki’ torba ’Zielone paski z czernią’.
Tak, dobrze widzicie, ma osobno wszywane dno i boki – w tej wersji okiełznałam już techniczne niuanse, więc z radości, że nareszcie ładnie mi to wychodzi, zaczęłam szyć następną i jeszcze kolejną 🙂 Takie świrstwo. Pewnie za 3-4 torby mi się znudzi, ale na razie lecę na dopingu entuzjazmu.
W tej zieloniutkiej czarne elementy są z alkantary, a zielonopasiaste z tkaniny wełnianej.
Boki i dno przepikowałam na lekkim usztywnieniu.
Z tyłu jest kieszonka, wewnątrz aż trzy, całość zamyka się na zamek błyskawiczny, a do tego uchwyty na kółeczkach, co osobiście bardzo lubię.
Generalnie – udała mi się.Wybaczcie samozachwyt, wiem, że wielu Polaków on bulwersuje, a ja jestem po prostu szczera 😉
’Zielone paski z czernią – simple’ JEST TUTAJ
Odpowiedź
Szycie u Koty
Ja jeszcze lubię delektując się kawą, obserwować ludzi….
Katta
Ludzi lubię obserwować zawsze 😉
Ale na takie wypady wybieram wczesne godziny, gdy w lokalu jest pusto i mam upragniony spokój.
Agnes pisze
Świetna torba! Sama się przymierzam do uszycia takiej, ale czy wyjdzie tak świetnie jak ta- wątpię 🙂
pracownia garderoba
Kasiu, to bardzo dobry pomysł wyjść i popracować gdzieś poza domem. Mnie też często praca w domu dekoncentruje i nie skupiam się na tym na czym powinnam. Torba fajna, sesja fajna i fajnie również pić kawę z Kimś kto dłonie w serce układa. 🙂
Katta
Trzymam kciuki, żeby wyszła super 🙂
Katta
Fajnie, że fajne 🙂
A z dekoncentratorami trzeba się nauczyć sobie radzić, bo inaczej praca na własny rachunek, w domu nigdy nie wypali.
kasia ino-ino
bardzo fajna ta torba… cieszę się z Twojej radości, że opanowane zostały niuanse techniczne związane z dnem i bokami 🙂
sesja cudna!
i te dłonie w serduszko….. 🙂
Karolina
mam takie pytanko 🙂 ile czasu zajmuje Ci zrobienie takiej torby? Robisz ją "równo z innymi" – mam tu na myśli, że np. w jednym odcinku czasowym robisz szelki do kilku toreb, wcześniej sobie przygotowujesz materiał itd, potem następna część itd. Jak to jest u Ciebie?
Katta
🙂
Przede mną jeszcze opanowanie wszywania, gdy boki i dno są zaokrąglone…
Katta
To zależy 🙂 Wspominałam już o tym na blogu, ale nie pamiętam w których wpisach 😉
To jak pracuję zależy od mojego nastroju. Zazwyczaj w danym momencie robię jedną torbę.
Czasami zdarza mi się robić 2 lub 3 jednocześnie, ale to rzadkość, bo nienawidzę poczucia roboty 'taśmowej' – co i tak w sumie nie jest możliwe w mojej pracowni, bo 90% torebek to pojedyncze egzemplarze.
Lubie to skupienie nad torbą, to ładowanie w nią mojej energii 🙂 Nie wiem, czy przy masowej produkcji jest to w ogóle możliwe.
Pytasz ile czasu zajmuje mi zrobienie 'takiej torby'. Takiej, czyli tej widocznej we wpisie? Nie pamiętam, ja nie mierzę czasu – to moja wolność. Czasem mam gorsze dni, czasem lepsze, pewne torby szyją się łatwiej, inne trudniej – to bardzo subiektywne i totalnie zależne od mojego nastroju danego dnia. A że mam dość rozczochrane podejście do życia i panujących wokoło norm, trudno mi się do nich ustosunkować 😉