Mówią, że maj to najpiękniejszy miesiąc w ogrodzie. Ponieważ to początek mojej kariery w tym temacie nie wiem, czy jestem w stanie się zgodzić z tym twierdzeniem, ale z pewnością jest to jeden z najpiękniejszych ogrodowych miesięcy.
Wszystko co żywe ruszyło z kopyta – walcząc o światło, wodę i substancje odżywcze. Wow! Prawdziwy wyścig trwa – oczywiście wszelkie niepożądane roślinne towarzystwo zwane chwastami stara się utrzymać na czele peletonu. No i ślimaki – moja zmora. Ponieważ działka była zaniedbana przez kilka lat zrobiły sobie na jej terenie coś jakby ostoję – jest ich potwornie dużo i są paskudy głodne.
Wyhodowałam sobie w domu sadzonki cukinii i ogórka. Dumna jak paw powsadzałam je w ziemię, w ogrodzie, życząc aby rosy na schwał. Nie zdążyły bo ślimury zeżarły wszystko poza czterema cukiniami. Nietknięty pozostał jedynie bób, a groszku zostawiły około 70%. No i słonecznik też im smakował…
W tej chwili opracowuję strategię etyczno-ekologicznej walki z pomrowami, bo to one są głównymi szkodnikami. Od razu zaznaczam, że jestem wrogiem morderczych granulek, które działkowcy sypią wręcz masowo i gdzie popadnie.
Bób daje sobie bardzo dobrze radę i już wiem, że w następnym roku wysieję go dużo więcej. A poniżej unicestwione przez żarłoczne mięczaki, małe cukinki i ogórki – tu jeszcze w donicy, przyniesione do rozsadzenia.
Tak wygląda droga prowadząca do części działek, gdzie znajduje się nasz ogród. Jak widzicie mamy to szczęście, że działki w naszym miasteczku położone są na obrzeżach zabudowań, zaraz zaczyna się dzika przyroda, las i góry.
Tego dnia była niesamowita pogoda. Jedna strona nieba należała do zachodzącego słońca, druga do ciemnych burzowych chmur – efekt był niesamowity, i urodziła się tęcza 🙂
A to widok na działkę z altany, podczas potwornej burzy z gradobiciem. Na szczęście straty w roślinkach były niewielkie, no i stół nam się umył 😉
Stałym elementem działkowym są goście zwierzaczkowi. O ślimakach już wspominałam, ptaszków co nie miara. Jest też kilka kotów działkowych, które w ogóle nie przejmują się ludźmi, łażą gdzie chcą i kiedy chcą, na zaczepki typu kici-kici w ogóle nie reagują i są wredotami, bo w nocy bezczelnie śpią w kępie liliowców lub oregano, które to wyglądają potem żałośnie – są połamane i wymiętoszone. Muszę obmyślić jakiś sposób, żeby je do tego zniechęcić – może częstsze wizyty Iry je odstraszą? Zobaczymy.
A poniżej gość nader mile widziany, czyli jaszczurka. Zdjęcie zrobiłam na szybko telefonem, stad słaba jakość. Ale aparat był wtedy w altance i byłam pewna, że jeśli po niego pójdę, to mały gadek z pewnością nie poczeka, aż pstryknę mu pamiątkowy portret, więc fociłam tym, co było pod ręką 🙂
Tak pięknie kwitła jabłoń – mam nadzieję, że owoców będzie równie dużo. Z pewnością obrodzi aronia, która była totalnie obsypana kwiatami. Śliwki też się spiszą – liczę na to.
I już wiem, co to za płaskie, sztywne liściowe pąki wyłaziły wczesną wiosną z ziemi – to irysy! Jest ich strasznie dużo – pierwsze zakwitły kremowe. Ale te o barwie głębokiego fioletu już się szykują do rozwinięcia pąków.
I to byłoby na tyle. Maj skończył się tak szybko. Sama nie wiem kiedy. Dużo się działo – w związku z ogrodem nawet bardzo dużo – ale to na razie tajemnica. Mam nadzieję, że w przyszłym podsumowaniu, będę się mogła podzielić z wami moją radością. Ale na razie cicho-sza…
Pozdrawiam ciepło – Katta 🙂
Odpowiedź
Anonimowy
Pani Katto – mój zachwyt nad Pani rozlicznymi talentami nie maleje, a uczucie zazdrości na widok takich wspaniałości, rozkwitu bujnego roślinek nieustannie wzrasta. I jeszcze ta jaszczura. I te widoki. Mniam, mniam, palce lizać. Mam nadzieję, że te wszystkie wspaniałości kwiatowe dalej będą Panią inspirować, również szyciowo, bo nie ukrywam, że torebki kwiatowe w Pani wykonaniu najbardziej przypadły mi do gustu.
Nie wiem czy Pani pamięta, ale nieustannie poszukuję swojego kawałeczka ziemi i można by z tego już niezłą książkę napisać.Nie wiem tylko czy wyszłaby z tego komedia czy tragedia pomyłek 😉 Co tydzień wyobraźnię moją rozpalają telefony z kolejnymi "atrakcyjnymi " działkami, a na miejscu okazuje się, że za 3 ary tuż przy szosie właściciel chce 20-30 tysięcy. Zdarzają się też pośrednicy, którzy dzwonią, że podobno ktoś gdzieś coś ma do sprzedaży i oni za drobną kwotę pomogą mi w urzeczywistnieniu moich marzeń.Istny cyrk i czasami czuję się jak w "Misiu" cz Alternatywach, bo zazwyczaj właścicielami są starsi ludzie, którzy na przykład nie chcą zrozumieć, że nie chcę mieć betonowej szklarni, która zabiera 9/10 powierzchni działki i wolałabym mieć tam kawałek trawki do biegania dla mojego synka 😉 No nic, szukam dalej, ale nie przypuszczałam, że okaże się to takie pogmatwane. Pani natomiast życzę dalszej radości w gospodarzeniu i obserwowaniu rozwijającej się przyrody. Pozdrawiam serdecznie z deszczowego jeszcze Krakowa. Ewa
Livia
Wiem, jak to fajnie mieć działkę, bo … od miesiąca też ją mam:-) Moja niestety była bardzo zapuszczona, przez lata nikt na niej nic nie robił, więc jeszcze zbyt ładnie nie wygląda. U mnie też są koty:-) trochę poszperałam po różnych forach i dowiedziałam się, że kotki nie znoszą zapachu cytrusów. Podobno wystarczy rozrzucić skórki od owoców w miejscach, w których nie życzymy sobie nieproszonych gości i załatwione. Jeszcze nie sprawdzałam, ale podobno to działa. Pozdrawiam i życzę miłego działkowania:-)))
Gocha PieskieSzycie
Majowa działka wygląda przepięknie! Moja mam już wiele lat walczy z kociskami w ogródku, z marnym skutkiem. Ale psiego pomocnika nigdy nie miała, więc jest szansa:)
Tekla
Cudowne zdjęcia! Cudowna okolica! Cudowny pamiętnik przecudownej Ogrodniczki!
Ślimaki okropne. Moi rodzice wykaszają chwaściory i ten wykoszony pas ze strony największej inwazji ślimaczej posypują solą.
A na koty to osobiste siedzenie w krzakach chyba najskuteczniejsze.
Pozdrawiam
Katta
Moja działka też była potwornie zaniedbana, ale powoli doprowadzamy ją do stanu przyzwoitego 😉
A co do kotów, to faktycznie, nie pomyślałam o odstraszającym działaniu cytrusów – rewelacyjny pomysł. Dzięki 🙂
Katta
Mam nadzieję, że obecność owczarka niemieckiego troszkę zniechęci koty do drzemania w roślinkach 🙂
Katta
Teklo, dziękuję za miłe słowa. Z tymi ślimakami, to chciałabym tak bez zadawania im jakiś specjalnych cierpień 😉 Na razie próbuję je zbierać i wynosić hen, daleko. Słyszałam też o pułapkach piwnych. Jak coś skutecznego wynajdę to z pewnością napiszę na blogu.
Pozdrawiam 🙂
Katta
Pani Ewo, serdecznie współczuję perypetii związanych z poszukiwaniem swojej upragnionej działki. Mam nadzieję, że w końcu osiągnie Pani swój cel. Czasem lepiej poczekać, aż trafi się piękne i magiczne miejsce, niż na chybcika kupić byle co.
Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki 🙂