Objawy, które u mnie wówczas występują to:
– chroniczne poczucie zmęczenia,
– przygnębienie,
– nieustanna irytacja,
– obojętność wobec uzyskanych wyników,
– kompletny brak cierpliwości do klientów.
A najgorsza jest trudność w byciu miłym dla gości galerii
Nawet tych sympatycznych, bratnich dusz. Stan kiedy uśmiech – no niestety wymuszony, bo na inny brak sił – do drugiego człowieka wywołuje u mnie wręcz fizyczny ból.
Kochani, jeśli widzicie w szczycie sezonu turystycznego sprzedawców lodów, kelnerów, galerników 😉 , bileterów w miejscach do zwiedzania, czy panią w budce z pamiątkami/zapiekankami/watą cukrową/piwkiem którzy są totalnie spowolnieni albo rozkojarzeni, nie tryskają słodkimi uśmiechami na Wasz widok, a ich błędny wzrok mówi jedno „idźcie sobie jak najszybciej” – to nie denerwujcie się, bo „właśnie jesteście na super urlopie, a wszyscy jacyś skrzywieni – co za fatalna obsługa” 😉
Praca przy skumulowanym ruchu turystycznym bardzo wyczerpuje. To jak praca przy taśmie w fabryce.
Plus to, że:
– słyszysz kilkadziesiąt razy dziennie te same pytania, na które oczywiście musisz odpowiedzieć, mimo że obok Twojej głowy jest tablica, która wszystko wyjaśnia,
– kilkadziesiąt razy dziennie dziecko-dzieci klientów wpada nagle we wrzask bo ono coś chce, a rodzic nie,
– kilka razy w tygodniu trafia się frustrat z 'oczekiwaniami’, który ci udowodni, że nie jesteś w stanie im podołać, co z radością wykorzysta, aby dać upust swojej jadowitości,
– masz nieustanną świadomość, że wszyscy na świecie są na urlopie poza tobą,
– od godziny chce ci się siku, ale nie masz czasu żeby wyjść do WC, o zjedzeniu kanapki na obiad nie wspominając.
Kiedy więc widzicie, że pani szykując gofra rusza się, jak mucha w smole, a Wam się spieszy bo zaraz trzeba cyknąć zdjęcie zachodu słońca na Instagram, pogryzając goferka na plaży – zamiast bębnić rytmicznie palcami o kontuar, dajcie na luz – proszę 🙂
Wyobraźcie sobie, że ona te gofry rąbie już od ośmiu godzin. W upale, który potęgują rozgrzane gofrownice i agregat lodówki, w której siedzi bita śmietana i owoce. W hałasie. Nieustannie na nogach. I że zniewalający zapach piekących się gofrów, który Was tu zwabił, ją już przyprawia o mdłości.
A na koniec dodam, że tak – napisałam to wszystko także w swoim własnym, prywatnym interesie.
Bo kiedy dwudziesta osoba wchodzi do galerii z lodem, radośnie mijając na drzwiach karteczkę z przekreślonym lodem (!), a mama 3 szkrabów jest zachwycona, że może sobie spokojnie pooglądać torebki, bo maluszki bawią się szklanymi (!) ptaszkami na półce, które złowieszczo dzwonią przy każdym stuknięciu zwiastując rychłą 'śmierć’ któregoś z nich, gdy w tym czasie ja przepakowuję trzeci raz ceramicznego anioła dla klientki, która po raz kolejny zmieniła zdanie, który jej się najbardziej podoba, w tym czasie starszy pan pyta mnie czy mam tarkę do pięt/baterie do zegarka/płaszcz przeciwdeszczowy/łyżkę do butów/kartę pamięci, a mój brzuch mówi, że pojemnik z duszoną cukinią leży nietknięty w plecaku, mimo, że dochodzi 17:00 – mam ochotę wybiec z galerii z krzykiem i zostawić to wszystko w czorty!
A i do tego słyszę zdziwione pytanie: dlaczego pani taka smutna? w taki piękny dzień – trzeba się cieszyć życiem….
Rozumiecie, o co mi chodzi? Wiem, że tak 🙂
Ja dziś zrobiłam malutki krok do przodu.
Nie ważne sezon, czy nie.
Około 13:00 zastawiam wejście do galerii krzesłem z doklejoną kartką „Wracam za 15 minut” i nie ma bata, że kogoś wtedy wpuszczę. To mój czas, mój kwadrans na obiad, siku, głęboki oddech – którego nic nie przerwie.
Na resztę aspektów szczytu raczej nie ma rady – po prostu trzeba to jakoś przeżyć.
W swojej pracy zdarza się Wam mieć takie nawały pracy, które powodują wypalenie sezonowe?
Jeśli macie sposoby, jak sobie z nimi radzić, aby przy zdrowych zmysłach dotrwać do końca – podzielcie się w komentarzu – skorzystam z przyjemnością, a może i innym się przyda.
Ściskam Was serdecznie – w moim stanie tylko wirtualnie to wykonalne – pa 😉
Wiem, że wyglądam tu, jak na wakacjach w słonecznej Italii, ale to zdjęcie zrobione przed pałacem w czeskich Ratiborićach 😉
Odpowiedź
Anonimowy
Bardzo mądry i potrzebny post.Ludzka empatia jest zjawiskiem rzadkim i chyba nadprzyrodzonym.Ewa
Katta
Ewa, dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam cieplutko 🙂
Marta
Kasia rozumiem Cie w 100% Chociaz u nas nie ma tylu turystow/klientow to niekiedy wystarczy jedna persona by stracic rezon do konca dnia. Ja juz od dawna naklejam karteczke zaraz wracam i w tym czasie palaszuje lunch czy ide na targ po jabluszko czy inny umilacz 😉
Katta
Tak, frustraci są najgorsi. Oni o każdej porze roku, czy jest sezon, czy nie – potrafią zatruć człowiekowi życie – zupełnie bezinteresownie 😉
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Anonimowy
Nie mozna tak , mloda kobieto a co dalej ?
Po prostu choc na tydzien zmienic miejsce pobytu stale , a takze zmienic myslenie , bo widzisz ze to do niczego dobrego nie prowadzi .
Wiem jak jest i nie jestes jedyna z roznymi problemami, itd. .. nikt nikomu nie obiecywal jak
przyszlismy na swiat ze zycie to Bajka .
Popatrz , kazdy dzien jest piekny kiedy sie budzisz , bo gdzy zasypiamy nikt nie wie czy rano jeszcze bedziemy, ciesz sie kazda chwila na odwrot , kiedy pada – powiedz ze pieknie bo tak jest i deszcz i inne rzeczy potrzebne , mieszkasz w przepieknym miejscu i korzystaj z zycia, bo ona jest bardzo krotkie, mlodosc rowniesz i nie warto sie tak niszczyc niepozytywnymi myslami , spruobuj warto , zmuszaj mozg do pozytywnych mysli a w krotkim czasie zobaczysz siebie inna i nie narzekaj , bo to nasz polski niepozytywny zwyczaj -Narzekanie ! przepraszam za bledy , pozdrawiam .spokojnej nocki ,…!
Katta
Anonimie dziękuje za odwiedziny i dobre, wspierające słowa. Trzymam się jakoś i wypatruję momentu, kiedy będę mogła uciec na króciutki urlop.
Pozdrawiam serdecznie 🙂