Może nie umarłam, ale dopadło mnie wakacyjno letnie rozleniwienie i luzactwo zupełne. Wróciłam tydzień temu z kolejnego mikro wypadu do Wrocławia z radośnie zakupionymi czerwonymi klapkami, ciecierzycą, paletką cieni do oczu i kolejnymi wrażeniami kulinarnymi z Vegi. Było fajnie, upalnie i z totalnym luzem. Ale to było tydzień temu, a ja do tej pory bujam w obłokach i jakoś trudno mi się ogarnąć. Że o powrocie do regularnej roboty, z uczciwie przeszytymi ośmioma godzinami nie wspomnę.
Żyję – trzeba teraz, no bo kiedy? Jest fajnie i żal tracić ten piękny czas. Więc, gdy mój wewnętrzny głos mówi – zróbmy sobie jeszcze dzisiaj wolne – to ja przecież nie będę się z nim kłócić.
Jest mi lekko 🙂
Ale bez obaw, wczoraj w sposób stanowczy, acz delikatny zaczęłam powrót do torebkowej rzeczywistości – sesja foto zrobiona, i studyjna, i plenerowa plus filmiki, tak więc za moment wpis torebkowy się objawi.
A na razie serdecznie Was pozdrawiam z wrocławskiej huśtawki i sympatyczny mural z ul.Borowskiej we Wrocławiu podrzucam 😉
2 Odpowiedzi
nabiegunachArt Sylwia
Odpoczywaj 🙂
Aiden S
Odpoczynek też jest ważny 😉