Jest pięknie. Słońce świeci, zieloność szaleje, deszczu niet, chociaż słyszę w radio, że w wielu miejscach Polski pada. Czyli wymarzona pogoda na wiosenny czas wolny. No, dobra – jest zimno. Ale przecież nie można mieć wszystkiego. Wczorajszy wieczorny spacer z udziałem zachodu słońca był niezwykle malowniczy.
Mikuś – z racji zimna – po krótkich wypadach zwiadowczych na dwór zajmuje swój ulubiony zakątek w pracowni – rulon gąbki tapicerskiej umieszczony w jedynym możliwym miejscu – czyli tam gdzie zdołałam go upchnąć, na szafie z tkaninami 😉
Przy okazji wydało się jaki mam bajzel 😉
To znaczy, mi on zupełnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, doskonale się w nim orientuję. I gdy szukam konkretnego materiału, zanurzam rękę w tekstylną gęstwinę i pach, wyciągam dokładnie to, co chciałam. Ale oglądając zdjęcia z pracowni innych szyjących, mam lekkie poczucie zawstydzenia. Tam wszystko zawsze jest takie śliczne, poukładane, uprasowane – jakby ikeowski stylista dopiero co opuścił pomieszczenie …
Ech, takie cuda to nie na moje możliwości. I kiedy na takie porządkowanie znaleźć czas? Jak one to robią, jak Wy to robicie – nie wiem, w każdym razie podziwiam i zazdraszczam troszkę ślicznych, jasnych i uporządkowanych miejsc do pracy. Jako reprezentantka chaosu oddaję cześć poukładanym 😉
Pozdrawiam ciepło i na koniec jeszcze widok z okna mojej pracowni. Widoczna górka to miejsce, gdzie potem poszłam na spacer.
Napisz, co o tym sądzisz - zapraszam