Nareszcie jest! Cudne, błękitne niebo z kilkoma niegroźnymi chmurkami i SŁOŃCEM 😉 Tak fantastyczne okoliczności przyrody nie pozwoliły mi siedzieć przy pracy. Tkaniny poszły w kąt, a ja – w moje ukochane góry.
Początek trasy – wchodzimy do lasu 😉 który został na wielu odcinkach rozorany przez moje ukochane służby leśne wycinające drzewa. Ech…

Chluba Ziemi Kłodzkiej, czyli pełnik europejski, zwany potocznie różą kłodzką (roślina chroniona!) – jest piękna, kwitnie na przełomie maja i czerwca. Smutne jest to, że turyści zamiat podziwiać ją na łąkach widzą te kwiaty najczęściej w wazonikach na stolikach, w jadalni swojego pensjonatu 🙁


Stan ubłocenia moich butów nie oddaje nawet w części bagna jakie miejscami jest, zamiast dróg leśnych w moich okolicach. Pamiętam, że kilka lat temu Lasy Państwowe wydały duże pieniądze na remont drogi leśnej, którą szłam. I zaraz potem Ci sami ludzie regularnie zlecają roboty z ciężkim sprzętem podczas ekstremalnie deszczowej pogody. Droga wygląda chyba nawet gorzej niż przed naprawą.
…Polska, mieszkam w Polsce, mieszkam tu tu tu… 😉

Przetacznik – skromny, acz bardzo wdzięczny.

A to łąka, która jest trochę pastwiskiem, trochę miejscem gdzie składowane są pnie ściętych drzew, a czasem terenem wyścigowym zmotoryzowanych stworzeń, które lubią pohałasować, poniszczyć i dać w gaz 😉 ale mimo to można na niej znaleźć…

najprawdziwsze storczyki.

Tu nastąpiło ładowanie akumulatorów na najbliższe dni. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie, mam nadzieję, że Wy także przyjemnie spędziliście te kilka dni 🙂

Napisz, co o tym sądzisz - zapraszam