Trwa niezmiennie od niedzieli…
Dodatkowo nakłada się brak światła i burość ogólna. Skutek jest jeden możliwy – nieprzeparta chęć zagrzebania się w jakiejś jamie przepastnej – najlepiej absolutnie niedostępnej dla świata zewnętrznego.
Cierpi na tym także moje szycie. Pomysły nawet mam, ale jak wchodzę do pokoiku zwanego szumnie pracownią, to od razu mam ochotę wyjść. No po prostu nic mi się nie chce, nic mi się nie podoba. Biorę do ręki cudny ceglasty aksamit i odkładam, myśląc „eee… nic z tego nie będzie”. Masakra normalnie. Po czym zmuszam się do roboty, bo jeść coś trzeba.
Irytuje mnie świadomość, że jestem takim zwykłym stworem biologicznym zależnym od ilości światła słonecznego. Ale cóż… Może ma ktoś na zbyciu 7 słonecznych dni?
Pozdrawiam Wszystkich szarością-zgnębionych 😉
[Kliknięcie na zdjęcie przedmiotu przekieruje Cię do galerii, w której jest wystawiony, tam też możesz go dokładnie obejrzeć.]
’Space’ (NIEDOSTĘPNA)
’Flowers in Chocolate’ (NIEDOSTĘPNA)
’Olivian Green’ (NIEDOSTĘPNA)
Napisz, co o tym sądzisz - zapraszam