Czy przydarzają się wam historie, które można zinterpretować w dość szerokim spectrum – od banalnego wyjaśnienia, po takie zupełnie magiczne?
Historia tego ceramicznego kotka jest właśnie taka 🙂
Trzy ręcznie malowane (przez panią Beatę) kotki trafiły do oferty galerii. Jeden zamieszkał na wystawie, dwa na stole z ceramiką. Jeden z tych dwóch ze stołu został kupiony.
Przy dużej ilości osób przewijających się przez galerię niemożliwym jest dokładnie zapamiętać kto i co oglądał, kupił, czy mówił. Ale kotka kupiła chyba jakaś przyjezdna 'mama z dziećmi’ 😉 Norma, dzień jak co dzień, który rozpływa się w pamięci.
Jakoś tak z tydzień później przychodzę rano otworzyć pracownię-galerię. Polega to na tym, że wchodzę na schody, zdejmuję dwie kłódki z kraty, potem znoszę z góry schodów donice z kwieciem i zabieram się za otwieranie zamka w drzwiach. I właśnie w momencie roztwierania kraty mój wzrok padł na niego. Mały ceramiczny kotek wciśnięty w róg schodów, za kratą.
???!??? – taka była mniej więcej reakcja w mojej głowie 🙂
Pierwsza analityczna myśl była taka, że poprzedniego dnia ktoś 'pożyczył’ sobie kotka z tych dwóch, które pozostały, ale sumienie go ruszyło i oddał – no wiecie – proza życia.
Więc błyskawicznie wparowałam do środka, żeby zobaczyć, czy ktoregoś kotowego brakuje.
Ale nie.
To znaczy, że w tajemniczy sposób wrócił do mnie ten kupiony kilka dni wcześniej 😉
Dlaczego, jak i w ogóle? Niemniej – strasznie sympatyczna historia.
Kotek oczywiście zostaje ze mną na zawsze – ilekroć na niego spoglądam przypomina mi się tamten dzień i niezależnie, jak to się stało, że do mnie wrócił – robi mi się słodko na serduchu.
Ktoś go do mnie przyniósł, nie zostawił sobie, nie podarował bliskiej osobie, tylko oddał go do mnie.
Albo sam kotek przebył drogę pełną niebezpieczeństw i wrócił do domu, wdrapał się na kamienne schody i zastygł w swej porcelanowości, gdy osiągnął cel.
Kto to może wiedzieć. Pozostawiam was z tą opowieścią i mam nadzieję, że magia działa 🙂
Napisz, co o tym sądzisz - zapraszam