Dla niewtajemniczonych, określenie 'szmatek trumiennych’ podłapałam od Kasi Ino-Ino. Oznacza ono w kręgu zwariowanych szyjących tkaniny wiecznie odkładane na potem, z racji totalnego zakochania się w nich. Są dla nas – zupełnie subiektywnie – tak cudne, że szkoda nam z nich szyć. Swoją drogą zastanawiam się kiedy psychiatria zakwalifikuje dla nas odpowiednią kategorię chorobową ? 😉 Czy w innych dziedzinach rękodzieła też zdarzają się takie trumienne namiętności ?… Jeśli tak, to piszcie o nich, bardzo jestem ciekawa innych wymiarów tego zboczenia 🙂 😉 🙂
Tak opisała mi to zjawisko Kasia: „takie rarytasy nazywają się „szmatki trumienne” – przechowywane latami, wyjmowane raz po raz, głaskane i oglądane, po czym znów chowane, bo żal ciachać…. istnieje więc ryzyko, że do końca sz(ż)ycia nie zostaną „napoczęte”- i niczym faraonowi – włożą nam jako dobytek do trumny…… :-))
dla wyjaśnienia dodam, że określenie przyjęło się świetnie wśród osób szyjących związanych z projektem „Kołderka za jeden uśmiech”… i inaczej o unikalnych tkaninach tam się nie mówi :-)))) ”
A z toreb dzisiaj – 'Liliana’ w potrójnym wydaniu – delikatna, pastelowa, kwiatowa – na lato idealna.
[Kliknięcie na zdjęcie przedmiotu przekieruje Cię do galerii, w której jest wystawiony, tam też możesz go dokładnie obejrzeć.]
’Liliana vol.1′ (NIEDOSTĘPNA)
Napisz, co o tym sądzisz - zapraszam